Wyobraź sobie Europę na początku XII wieku. Rycerze szykują się na krucjaty, miasta powiększają się, ale większość ludzi żyje w prostych wioskach i walczy o przetrwanie. Kościół jest potężny, ale i pełen napięć – potrzebuje tych, którzy nie tylko znają zasady, ale też potrafią nimi żyć. Właśnie w takim świecie, ok. 1090 r., w burgundzkim Fontaine-lés-Dijon rodzi się Bernard.
Zamiast rycerskiego turnieju – klasztor
Był szóstym z siedmiorga dzieci w rodzinie rycerskiej. Ojciec – Tescelin – był rycerzem, człowiekiem bardzo wpływowym, matka – Aleth – znana była z głębokiej wiary. To ona od małego uczyła syna modlitwy i wrażliwości. Historia mówi, że Bernard był dzieckiem spokojnym i wyjątkowo bystrym. Nie ciągnęło go do rycerskich turniejów ani do kariery na dworze, o której marzył dla niego ojciec. Wolał książki, naukę, rozmowy o sprawach duchowych. Już jako nastolatek wyróżniał się mądrością i przenikliwością, której nie dało się ignorować. Kiedy miał ok. 20 lat, po śmierci matki, postanowił wstąpić do nowego, surowego zakonu cystersów w Citeaux. Nie był to popularny wybór. Cystersi żyli skromnie, dużo pracowali fizycznie i unikali zbytków. Ale dla Bernarda ta surowość była atrakcyjna, bo on nie szukał kariery ani wygód, tylko życia, które miało sens. Do Citeaux nie poszedł sam. Jego decyzja była tak przekonująca, że w ślad za nim poszli bracia, kuzyni i przyjaciele – w sumie trzydziestu mężczyzn. To wydarzenie nie tylko wzmocniło zakon, ale i pokazało, że Bernard ma dar pociągania ludzi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu