Reklama

Wiara

Czy wystarczy być dobrym człowiekiem...

Adobe Stock

...żeby dostać się do nieba? – pyta czytelnik.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Sprawa na pierwszy rzut oka wydaje się prosta. Jezus po swoim zmartwychwstaniu powiedział Apostołom: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mk 16, 15-16). Z kolei autor Listu do Hebrajczyków dodał, że „bez wiary nie można podobać się Bogu” (Hbr 11, 6). Nie ma tutaj ani słowa o dobroci, uczciwości i sumienności: o tym, czy ktoś pójdzie do nieba czy nie, decyduje jego wiara lub niewiara. Ponieważ zaś wiara to nie tylko osobiste przekonanie, ale wspólnotowa praktyka, której fundamentem są sakramenty, kolejne pokolenia chrześcijan sformułowały aksjomat: „Poza Kościołem nie ma zbawienia”.

Dobroludzizm

Podejrzewam, że większość księży, a pewnie też duża część świeckich katolików, spotkała się z opiniami typu: „nieważne, w co kto wierzy, ważne, by był dobrym człowiekiem”, czy też: „lepiej być niewierzącym, ale uczciwym i szczerym niż zawistnym hipokrytą, który klepie pacierze i chodzi do kościoła”. Czasami takie opinie nazywa się prześmiewczo „religią dobroludzizmu”. Im częściej je słyszymy, tym większą mamy ochotę przypomnieć, jakie warunki zbawienia przedstawił ludziom sam Jezus. I dobrze – bo również wśród ludzi wierzących i praktykujących panuje tu nieraz niemałe zamieszanie. Trzeba tylko pamiętać, że w takim przypominaniu nie chodzi o wchodzenie w słowne potyczki. Celem ma być nie tylko wyrażenie naszej racji, ma to być też próba przybliżenia drugiej osobie zapomnianej prawdy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dziś może to być znacznie łatwiejsze niż dawniej, bo wspomniany „dobroludzizm” staje się w ostatnim czasie coraz mniej wiarygodny. Zmniejsza się bowiem zakres tego, co przez wszystkich – niezależnie od wyznawanej religii bądź jej braku – rozumiane jest jako dobro bądź zło. Przykłady można mnożyć. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu trwałość rodziny była powszechnie uznawana za dobro, nawet jeśli niektórzy to dobro świadomie naruszali. Dziś wielu uznaje taką trwałość jedynie za funkcję osobistego szczęścia każdej z tworzących rodzinę osób. Inny przykład: jeszcze kilka lat temu istniał konsensus co do tego, że pornografia stanowi zło. Dziś wielu uznaje ją za pełnoprawną część kultury, o czym przekonałem się niedawno, gdy czytałem, ze zdziwieniem, program festiwalu filmowego organizowanego w jednym z szacownych warszawskich kin. Działa to też w drugą stronę: wiele z tych przekonań, które nieodłącznie wiążą się z wiarą chrześcijańską (np. prawda o nadrzędnym względem innych istot statusie rodzaju ludzkiego czy też sprzeciw wobec majstrowania przy definicji małżeństwa), coraz częściej jest w świecie traktowanych jako zło, przejaw okrucieństwa, nietolerancji i braku empatii. Okazuje się więc, że to, co rozumiemy przez bycie „dobrym człowiekiem”, nie jest jakąś racjonalną oczywistością, ale zależy od naszych podstawowych przekonań, które można by nazwać „metafizycznymi”. Albo, jak to zwięźle ujął niedawno zmarły papież Benedykt XVI, „kiedy nie możemy rozpoznać prawdy o Bogu, to również prawda o tym, co jest dobre, a co złe, pozostaje dla nas niedostępna”.

Reklama

A zatem jeśli pytanie o wystarczalność bycia „dobrym, uczciwym i sumiennym” zostaje postawione przez wierzącego katolika, który zastanawia się nad własnymi życiowymi priorytetami albo nad koniecznością dzielenia się swoją wiarą, odpowiedź jest zdecydowanie negatywna. Czasem jednak to samo pytanie zadawane jest w innym kontekście: może się za nim kryć zaniepokojenie losem tych, którzy nie mieli szans usłyszeć Ewangelii, poznać Chrystusa czy przyjąć chrztu. Wiemy bowiem, że bez wiary nie można się podobać Bogu, a zbawienie nie bierze się z samych dobrych uczynków.

Szansa na zbawienie

Pytamy jednak za św. Pawłem: „Jakże mieli wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli? Jakże mieli usłyszeć, gdy im nikt nie głosił?” (Rz 10, 14). Ktoś mógłby odpowiedzieć: trudno, część ludzi miała mniej szczęścia, nie mieli szans się zbawić; zamiast rozpaczać nad tym faktem postarajmy się sami nie zmarnować możliwości, która akurat nam została ofiarowana. Czy jednak w takiej sytuacji bylibyśmy jeszcze w stanie zachować wiarę w Boga, który jest nie tylko absolutną Wszechmocą, ale także Miłością i Mądrością? Czy powołanie do życia milionów ludzi, którzy – ze względu na brak dostępu do środków zbawczych – z góry byliby skazani na potępienie, nie zakrawa na jakiś ponury żart?

Minęło trochę czasu, zanim Kościół wprost wyraził naukę o możliwości zbawienia tych, którzy żyją poza jego widzialnymi granicami. Warto jednak podkreślić, że od początku było w nim obecne przekonanie, iż Bóg, którego tradycja wschodnia nazywa „Miłośnikiem ludzi” (grec. Filanthropos), nie może działać tak, jakby los Jego stworzeń wcale Go nie obchodził. Stąd już na drugim synodzie w Orange (529 r.), a następnie na synodzie w Walencji (855 r.) zgromadzeni biskupi podkreślili, że Bóg nie skazuje na potępienie nikogo, kto wcześniej z własnej winy nie odrzucił Jego pomocy bądź łaski. Co zatem z tymi, którzy łaski nie odrzucili, ale też nie spełnili podanych w Ewangelii warunków zbawienia? W soborowej Konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen gentium czytamy, że Opatrzność Boża nie odmawia koniecznej do zbawienia pomocy tym ludziom, którzy, choć nie doszli do wyraźnego poznania Boga, usiłują żyć uczciwie. „Cokolwiek bowiem znajduje się w nich z dobra i prawdy Kościół traktuje jako przygotowanie do Ewangelii i jako dane im przez Tego, który każdego człowieka oświeca, aby ostatecznie posiadł życie” (nr 16). W tym sensie – z perspektywy tych, którzy pozostają w niezawinionej niewiedzy odnośnie do Ewangelii – bycie „dobrym, uczciwym i sumiennym” wystarcza do tego, by znaleźć się w niebie. Trzeba tu jednak wysunąć dwa bardzo ważne zastrzeżenia. Po pierwsze – choć nie mogą oni o tym wiedzieć, tym, co ich zbawia, jest nie ich własna „dobroć, uczciwość i sumienność”, ale tajemniczo działająca w ich życiu łaska: miłosierdzie Boże, które do nas dociera przez wiarę i sakramenty, a do nich inną, znaną jedynie Bogu, drogą. Po drugie – trudno sobie wyobrazić, że samo prawe i uczciwe życie (które w pewnych szczegółach może się znacząco różnić od życia prawdziwie świętego) ukształtuje ich tak, iż po śmierci będą od razu gotowi oglądać Boga twarzą w twarz. Potrzebne jest jeszcze jakieś przygotowanie, oczyszczenie analogiczne do czyśćca, ale z nim nietożsame. Niektórzy teologowie postulują, by w tym kontekście wrócić do nieco zapominanej, choć obecnej w Wyznaniu wiary prawdy o zstąpieniu Chrystusa do piekieł. Wbrew pierwszemu skojarzeniu mówi ona nie o tym, że Chrystus odwiedził piekło, ale o tym, że przyniósł zbawienie ludziom sprawiedliwym, którym nie dane było doczekać Jego przyjścia. Być może podobnie należałoby potraktować sytuację sprawiedliwych niechrześcijan, którzy żyją już „po Chrystusie”, ale bez własnej winy nie mogli Go poznać.

Autor jest teologiem fundamentalnym, wykładowcą Akademii Katolickiej w Warszawie.

Podziel się:

Oceń:

+6 -2
2023-02-14 13:47

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Masz problemy z modlitwą? Ta metoda może ci pomóc!

Adobe Stock

Jednym z najważniejszych elementów tego, co można określić jako duchowość benedyktyńska, jest lektura Pisma Świętego, którą określa się terminem lectio divina (Boże czytanie). Już sama nazwa wskazuje, że należy je zdecydowanie odróżnić od zwykłego sposobu czytania. Chodzi w nim bowiem nie tyle o przyswojenie sobie pewnych treści, ile raczej o osobiste spotkanie ze Słowem, przez które Pan Bóg zwraca się do człowieka, a które ma moc przemieniać ludzkie życie.

Więcej ...

Świdnica. Złożyli przysięgę, będą święceni

2024-05-10 23:38
Marcin Dudek składa przysięgę przed święceniami diakonatu.

archiwum prywatne

Marcin Dudek składa przysięgę przed święceniami diakonatu.

W sobotę 11 maja Kościół świdnicki cieszyć się będzie z czterech nowych duchownych.

Więcej ...

150 minut do potęgi

2024-05-11 09:02
Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Centralny Port Komunikacyjny to nie tylko projekt infrastrukturalny, lecz także manifestacja polskiej determinacji i ambicji. W kraju, gdzie przez lata samo mówienie o potrzebie rozwoju i byciu na równi z zachodem było kwestionowane. Gaszenie polskich ambicji pustymi hasłami o „megalomanii”, „mocarstwowości” i „machaniu szabelką” to zmora ostatnich 35 lat. Dziś sama idea CPK stanowi punkt zwrotny, jako symbol odrzucenia kompleksów na rzecz przyszłościowych inwestycji.

Więcej ...
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najpopularniejsze

Nowenna do Ducha Świętego

Wiara

Nowenna do Ducha Świętego

Rozpoczął się proces beatyfikacyjny Sługi Bożej Heleny...

Kościół

Rozpoczął się proces beatyfikacyjny Sługi Bożej Heleny...

Świadectwo Raymonda Nadera: naznaczony przez św. Szarbela

Wiara

Świadectwo Raymonda Nadera: naznaczony przez św. Szarbela

Oświadczenie Rzecznika Archidiecezji Gdańskiej ws....

Kościół

Oświadczenie Rzecznika Archidiecezji Gdańskiej ws....

Litania nie tylko na maj

Wiara

Litania nie tylko na maj

Zmarł Jacek Zieliński, współtwórca zespołu Skaldowie

Wiadomości

Zmarł Jacek Zieliński, współtwórca zespołu Skaldowie

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Wiara

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

8 maja - wielkie pompejańskie święto

Kościół

8 maja - wielkie pompejańskie święto

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

Wiara

Nowenna do św. Andrzeja Boboli