Ewangelia Łk 12, 49-53
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej».
Drodzy!
1. Zacznę od opowiedzenia bajki z morałem, z pewnym przesłaniem mądrościowym, która pomoże nam – ufam – zrozumieć lepiej dzisiejszą Ewangelię. Bajka nosi tytuł: „Jak zostać mistrzem?”
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Do Buddy przyszedł kiedyś młody uczeń i zapytał:
– Mistrzu, ja też kiedyś chcę zostać mistrzem jak Ty. Udziel mi światłej rady, co mam czynić.
– Idź w góry, studiuj święte księgi i medytuj – odrzekł Budda.
– Jak długo?
– Tyle, ile uznasz za stosowne.
– W jaki sposób?
– Najwłaściwszy dla siebie.
Uczeń poszedł w góry. Niewiele jadł, niewiele pił, śpiewał święte mantry, siedząc tyłem do wody i przodem do ściany jaskini. Po pięciu latach poszedł do Buddy i zapytał:
– Czy już jestem mistrzem?
– A co umiesz robić? – spytał Budda.
– Mogę powstrzymać się od spożywania posiłku przez trzydzieści dni.
Reklama
– Świetnie, a co jeszcze?
– Mogę nie pić wody przez czternaście dni.
– Świetnie, a co jeszcze?
– Mogę wstrzymać oddech na kilka minut.
– Świetnie, a co jeszcze?
Uczeń posmutniał i z powrotem poszedł w góry. Po piętnastu latach znowu spotkał Buddę i zapytał:
– Czy już jestem mistrzem?
– A co umiesz zrobić? – spytał Budda.
– Opanowałem zdolność jasnowidzenia i jasnosłyszenia.
– Wspaniale, a co jeszcze?
– Opanowałem zdolność telepatii.
– Wspaniale, a co jeszcze?
– Potrafię myślą poruszać martwe przedmioty.
– Wspaniale, a co jeszcze?
I uczeń z powrotem poszedł w góry. Po dwudziestu pięciu latach znowu przyszedł do Buddy i spytał:
– Czy już jestem mistrzem?
– A co umiesz zrobić? – spytał Budda.
– Potrafię w mroźną noc osuszyć ciałem mokre prześcieradła I wtopić się w lodowiec.
– Fantastycznie, a co jeszcze?
– Mogę chodzić po tafli jeziora albo bosymi stopami po rozżarzonych węglach.
– Fantastycznie, a co jeszcze umiesz zrobić?
I uczeń z powrotem poszedł w góry.
Po trzydziestu pięciu latach uczeń znowu spotkał Buddę. Ten zapytał go:
– I co potrafisz zrobić?
– Potrafię pomóc drugiemu człowiekowi i uśmiechnąć się do niego – odparł uczeń.
Budda też się uśmiechnął i powiedział:
– Jesteś mistrzem.
Reklama
2. Tyle bajka. Dlaczego ją opowiedziałem? Aby zrozumieć lepiej, głębiej wypowiedź Chrystusa z dzisiejszej Ewangelii. Słyszeliśmy bowiem, że powiedział trudne dla nas na pozór słowa: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął”. Pytamy więc, jaki OGIEŃ przyszedł Chrystus rzucić na ziemię i bardzo pragnie, aby już zapłonął? Jaki jest to ogień? Zanim jednak szukać będziemy odpowiedzi o naturę tego ognia, musimy zapytać, KTO go rzuca na ziemię? Ewangelia odpowiada nam, że rzuca go sam Jezus Chrystus. A więc, skoro rzuca ten ogień Chrystus, który jest NAJWIĘKSZYM i NAJLEPSZYM Mistrzem w historii, Bożym Synem, znaczy to, że ów ogień współgra z Jego naturą. A skoro Jego natura jest pełna dobroci i miłości, pełna pojednania i przebaczenia, to taka też jest natura ognia, który rzucił Jezus na ziemię: jest to zatem ogień miłości, zgody, przebaczenia, dobroci, pojednania itd. I Chrystus chce bardzo, aby płonął, tzn., aby ludzie umieli i chcieli być dla siebie dobrzy, aby się szczerze i bezinteresownie miłowali, aby sobie umieli przebaczyć i żyli w pojednaniu. Jakże bardzo Chrystus pragnie, aby ogień Jego miłości rozpalił mieszkańców Ziemi, aby płonął w rodzinach lub zapłonął na nowo, kiedy są skłócone, wrogo nastawione względem siebie, aby ogień dobroci zapłonął w naszej ojczyźnie i świecie, aby ustały wojny, aby troska o wspólne dobro była mocniejsza od wąskiego partyjniactwa itd. Bardzo chce tego Chrystus.
3. Z ust Chrystusa padają inne jeszcze trudne dla nas słowa. Pyta słuchaczy: „Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój?. I odpowiada słowami, które wprawiają nas w niemałe zdziwienie: „Nie, powiadam wam, lecz rozłam”. Jak zatem rozumieć Jego wypowiedź? O czym chce nam powiedzieć? O jakim rozłamie mówi? Bo skoro On jest miłością, to kiedy ktoś słyszał, aby miłość wzniecała spory? Naturą miłości jest pokój, szacunek do ludzi. A więc to nie miłość wznieca wojnę, lecz ten, kto z miłością walczy. Nie ten, kto szuka zgody, wszczyna spory, ale ten, kto jest kłótliwy, kto pokoju nienawidzi, kto jest zabójcą. Życia nie kradnie matka, będąca jego źródłem, ale zbójca.
Reklama
Musimy więc powiedzieć, że nie Chrystus wznieca spory, wprowadza rozłam, zabiera pokój. Nie On to robi. Robią to wszyscy ci, którzy z Nim walczą, którzy wydają walkę Jego miłości, którym nie podoba się Jego dar pokoju, którym obce jest pojednanie, jakiego Chrystus jest Dawcą. W tym kontekście powyższe słowa Chrystusa oddać można w ten oto sposób: diabeł nienawidzi miłości, zgody, dobroci, życzliwości, które przynosi wiara, dlatego z wiarą walczy i walczy ze wszystkim, co jest owocem wiary w Jezusa Chrystusa. Nienawidzi więc ludzi, którzy przyznają się do Chrystusa i chcą żyć według Jego przykazań, dlatego ich atakuje. Diabeł nie atakuje złych, bo oni są już jego, ale atakuje dobrych, których chce pokonać. Lecz wierzący wiedzą, że walczy za nich Chrystus, którego nikt i nic nie zwycięży, stąd są pewni zwycięstwa, nawet jeżeli chwilowo mogą ponosić małe porażki. Amen.
Więcej książek, artykułów, tekstów oraz nagrania audio homilii znajdziesz na stronie internetowej ojca prof. Zdzisława Kijasa: zkijas.com
Redakcja tekstu: dr Monika Gajdecka-Majka
Homilie pochodzą z książki "U źródła Życia. Rozważania na niedziele czasu Adwentu, Bożego Narodzenia, Wielkiego Postu i Wielkanocy, Rok A,B,C", wydanej przez wydawnictwo Homo Dei.
