Artur Hanula
W kontekście przypadającej w tę niedzielę Uroczystości Trójcy Przenajświętszej Ojciec Święty podkreślił, że „sport może pomóc nam spotkać Trójjedynego Boga”, gdyż „wymaga ruchu mojego ja ku drugiemu, z pewnością ruchu zewnętrznego, ale także i przede wszystkim ruchu wewnętrznego. Bez tego sprowadza się do jałowej rywalizacji egoizmów”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dar z siebie
Papież przypomniał, że w języku włoskim istnieje wyrażenie „Dai!” (Dawaj!), które stosują kibice dopingujący sportowców. „Nie chodzi tylko o fizyczny wysiłek, nawet niezwykły, ale o oddanie siebie, o ‘danie z siebie wszystkiego’”, niezależnie od wyniku - mówił Ojciec Święty.
Św. Jan Paweł II - Papież sportowiec
Leon XIV powołał się też na słowa polskiego Papieża z homilii podczas Jubileuszu Sportowców, który nazwał sport radością życia, zabawą, świętem, który powinien „być doceniony (…) poprzez przywrócenie mu ducha bezinteresowności, zdolności do tworzenia przyjacielskich więzi, sprzyjania dialogowi i szczerości jednych wobec drugich”, na przekór utylitarystycznemu oraz hedonistycznemu pojmowaniu życia.
Sport uczy wartości współpracy
Reklama
Papież wskazał na trzy aspekty, które sprawiają, że „sport jest dziś cennym środkiem formacji ludzkiej i chrześcijańskiej”. Po pierwsze, w kontekście samotności wielu i skrajnego indywidualizmu, którym skażony jest współczesny świat „sport – zwłaszcza zespołowy – uczy wartości współpracy, podążania razem, dzielenia się”. Tym samym sport „może stać się ważnym narzędziem pojednania i spotkania: między narodami, we wspólnotach, w środowiskach szkolnych i zawodowych, w rodzinach!”.
Sport a bycie razem
Ojciec Święty przypomniał, że „sport wydobywa wartość konkretnego bycia razem, znaczenie ciała, przestrzeni, wysiłku, czasu rzeczywistego”. W ten sposób sport pomaga uciec od nadmiernego zaangażowania w świat wirtualny i „utrzymać zdrowy kontakt z przyrodą i konkretnym życiem, jedynym miejscem, w którym można praktykować miłość”.
Sport uczy przegrywać
Jak podkreślił Papież, sport uczy również „przegrywać, stawiając człowieka w obliczu sztuki porażki”, przypominając o ludzkiej kruchości, ograniczeniach i niedoskonałości, a „doświadczenie tej kruchości otwiera nas na nadzieję”. „Mistrzowie nie są nieomylnymi maszynami, lecz mężczyznami i kobietami, którzy nawet po upadku znajdują odwagę, żeby się podnieść” - mówił Leon XIV. Przypomniał słowa św. Jana Pawła II, który powiedział, że Jezus jest „prawdziwym ‘Atletą’ Boga”, bo zwyciężył świat nie siłą, ale wiernością miłości.
Sport ważny w życiu wielu świętych
Ojciec Święty podkreślił, żę dla wielu świętych sport był praktyką osobistą i drogą ewangelizacji. Podał przykład Pier Giorgia Frassatiego, patrona sportowców, który 7 września zostanie świętym. „Jego proste i jasne życie przypomina nam, że tak jak nikt nie rodzi się mistrzem, tak też nikt nie rodzi się świętym - mówił Leon XIV. - To codzienne ćwiczenie się w miłości zbliża nas do ostatecznego zwycięstwa”.
Reklama
Papież przypomniał również przesłanie św. Pawła VI, który podkreślał, że sport przyczynił się do przywrócenia pokoju i nadziei w społeczeństwie wstrząśniętym skutkami II wojny światowej.
Misja sportowców
Na zakończenie homilii Papież zachęcił sportowców do bycia odbiciem miłości Trójjedynego Boga dla siebie i dobra innych. Nawiązał do przesłania papieża Franciszka, który przypominał o aktywnym działaniu Matki Bożej w niesieniu pomocy innym. „Prośmy Ją, aby towarzyszyła naszym trudom i zapałowi, i aby zawsze ukierunkowywała je jak najlepiej, aż do największego zwycięstwa: zwycięstwa wieczności, ‘nieskończonego boiska’, gdzie gra już nigdy się nie skończy, a radość będzie pełna” - podsumował Leon XIV.
Drodzy Bracia i Siostry!
Obchodzimy Uroczystość Trójcy Przenajświętszej, przeżywając jednocześnie dni Jubileuszu Sportu. Połączenie Trójcy Świętej i sportu nie jest zbyt powszechnie stosowane, jednak nie jest ono nie na miejscu. Każda dobra działalność człowieka niesie bowiem w sobie odzwierciedlenie piękna Boga, a sport z pewnością należy do takich działań. Zresztą, Bóg nie jest statyczny, nie jest zamknięty w sobie. Jest komunią, żywą relacją pomiędzy Ojcem, Synem i Duchem Świętym, która otwiera się na ludzkość i świat. Teologia nazywa tę rzeczywistość perychorezą, czyli „tańcem”: tańcem wzajemnej miłości.
Reklama
To właśnie z tej boskiej dynamiki wypływa życie. Zostaliśmy stworzeni przez Boga, który czerpie radość z obdarowywania swoich stworzeń życiem, który „igra”, jak przypomniało nam pierwsze czytanie (por. Prz 8, 30-31). Niektórzy Ojcowie Kościoła mówią nawet śmiało o Deus ludens, o Bogu, który się bawi (por. św. Saloniusz z Genewy, In Parabolas Salomonis expositio mystica; św. Grzegorz z Nazjanzu, Carmina, I, 2, 589). Oto dlaczego sport może pomóc nam spotkać Trójjedynego Boga: ponieważ wymaga ruchu mojego ja ku drugiemu, z pewnością zewnętrznego, ale także i przede wszystkim wewnętrznego. Bez tego sprowadza się do jałowej rywalizacji egoizmów.
Pomyślmy o wyrażeniu, które w języku włoskim powszechnie służy do dopingowania sportowców podczas zawodów: widzowie wołają: „Dai!”, czyli „Dawaj!”. Być może się nad tym nie zastanawiamy, ale jest to piękny imperatyw: forma rozkazująca czasownika “dare”, tzn. „dawać”. To może skłonić nas do refleksji: nie chodzi tylko o fizyczny wysiłek, nawet niezwykły, ale o oddanie siebie, o „danie z siebie wszystkiego”. Chodzi o danie siebie innym - dla własnego rozwoju, dla kibiców, dla bliskich, dla trenerów, dla współpracowników, dla publiczności, a nawet dla przeciwników - i jeśli jest się prawdziwym sportowcem, ma to znaczenie niezależnie od wyniku. Święty Jan Paweł II - jak wiemy, sportowiec - mówił o tym tak: „Sport jest radością życia, zabawą, świętem i jako taki winien być doceniony (…) poprzez przywrócenie mu ducha bezinteresowności, zdolności do tworzenia przyjacielskich więzi, sprzyjania dialogowi i szczerości jednych wobec drugich, (…) poza twardymi prawami produkcji i konsumpcji oraz wszelkim czysto utylitarystycznym oraz hedonistycznym pojmowaniem życia” (Homilia z okazji Jubileuszu Sportowców, 12 kwietnia 1984).
W tym kontekście wspomnijmy zatem w szczególności o trzech aspektach, które sprawiają, że sport jest dziś cennym środkiem formacji ludzkiej i chrześcijańskiej.
Reklama
Po pierwsze, w społeczeństwie naznaczonym samotnością, w którym skrajny indywidualizm przesunął środek ciężkości z „my” na „ja”, doprowadzając do lekceważenia drugiego człowieka, sport - zwłaszcza zespołowy - uczy wartości współpracy, podążania razem, dzielenia się, które, jak powiedzieliśmy, leży w samym centrum serca życia Boga (por. J 16, 14-15). W ten sposób może stać się ważnym narzędziem pojednania i spotkania: między narodami, we wspólnotach, w środowiskach szkolnych i zawodowych, w rodzinach!
Po drugie, w społeczeństwie coraz bardziej cyfrowym - w którym technologie, choć zbliżają do siebie osoby dalekie, często oddalają tych, którzy są blisko - sport wydobywa wartość konkretnego bycia razem, znaczenie ciała, przestrzeni, wysiłku, czasu rzeczywistego. W ten sposób, przeciwstawiając się pokusie ucieczki do światów wirtualnych, pomaga utrzymać zdrowy kontakt z przyrodą i konkretnym życiem, jedynym miejscem, w którym można praktykować miłość (por. 1 J 3, 18).
Po trzecie, w społeczeństwie rywalizującym, gdzie wydaje się, że tylko silni i zwycięzcy zasługują na to, by żyć, sport uczy również przegrywać, stawiając człowieka w obliczu sztuki porażki w obliczu jednej z najgłębszych prawd o jego kondycji: kruchości, ograniczeń, niedoskonałości. Jest to ważne, ponieważ właśnie doświadczenie tej kruchości otwiera nas na nadzieję. Nie ma sportowca, który nigdy nie popełnia błędów, nigdy nie przegrywa. Mistrzowie nie są nieomylnymi maszynami, lecz mężczyznami i kobietami, którzy nawet po upadku znajdują odwagę, żeby się podnieść. W tym kontekście przypomnijmy sobie słowa św. Jana Pawła II, który powiedział, że Jezus jest „prawdziwym «Atletą» Boga”, ponieważ zwyciężył świat nie siłą, ale wiernością miłości (por. Homilia podczas Mszy św. z okazji Jubileuszu Sportowców, 29 października 2000).
Nie przypadkiem, w życiu wielu świętych naszych czasów sport odegrał znaczącą rolę, zarówno jako praktyka osobista, jak i droga ewangelizacji. Pomyślmy o błogosławionym Pier Giorgio Frassatim, patronie sportowców, który będzie ogłoszony świętym 7 września. Jego proste i jasne życie przypomina nam, że tak jak nikt nie rodzi się mistrzem, tak też nikt nie rodzi się świętym. To codzienne ćwiczenie się w miłości zbliża nas do ostatecznego zwycięstwa (por. Rz 5, 3-5) i sprawia, że jesteśmy zdolni do pracy nad budowaniem nowego świata. Twierdził tak również św. Paweł VI, dwadzieścia lat po zakończeniu II wojny światowej, przypominając członkom pewnego katolickiego stowarzyszenia sportowego, jak bardzo sport przyczynił się do przywrócenia pokoju i nadziei w społeczeństwie wstrząśniętym skutkami wojny (por. Przemówienie do członków C.S.I., 20 marca 1965). Powiedział: „To budowanie nowego społeczeństwa jest celem waszych wysiłków: (…) w przekonaniu, że sport - dzięki zdrowym wartościom wychowawczym, które promuje - może być niezwykle pomocnym narzędziem duchowego wzrastania osoby ludzkiej, co jest pierwszym i niezbędnym warunkiem społeczeństwa uporządkowanego, spokojnego i twórczego” (tamże).
Drodzy sportowcy, Kościół powierza wam niezwykle piękną misję: abyście w swoich działaniach byli odbiciem miłości Trójjedynego Boga dla waszego dobra i dobra waszych braci. Zaangażujcie się w tę misję z entuzjazmem: jako sportowcy, jako trenerzy, jako stowarzyszenia, jako grupy, jako rodziny. Papież Franciszek lubił podkreślać, że Maryja w Ewangelii jawi się nam jako osoba aktywna, w ruchu, a nawet „w pośpiechu” (por. Łk 1, 39), gotowa - tak jak potrafią to matki - wyruszyć na wzywający gest Boga, aby nieść pomoc swoim dzieciom (por. Przemówienie do wolontariuszy ŚDM, 6 sierpnia 2023). Prośmy Ją, aby towarzyszyła naszym trudom i zapałowi, i aby zawsze ukierunkowywała je jak najlepiej, aż do największego zwycięstwa: zwycięstwa wieczności, „nieskończonego boiska”, gdzie gra już nigdy się nie skończy, a radość będzie pełna (por. 1 Kor 9, 24-25; 2 Tm 4, 7-8).