Ludzie czekają już od 5 rano po skromny posiłek
Opowiadając Radiu Watykańskiemu o swym pobycie na Ukrainie, kard Krajewski przyznał, że ma za sobą bardzo intensywny dzień w Zaporożu. Rozpoczął się o 5 rano od spotkań z ludźmi, którzy od wczesnych godzin stali w kolejce, by o godz. 9 otrzymać bardzo skromne pożywienie: pół bochenka chleba, dwie puszki i dwie torebki z chińskimi zupami.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Obiecałem albertynom nowy piec do piekarni
Papieski jałmużnik odwiedził też albertynów i ich piekarnię. „Obiecałem im nowy piec od Ojca Świętego” - dodał kard. Krajewski. Następnie spotkał się z dyrekcją lokalnej służby zdrowia. „Przekazane im zostały karetki i leki o wartości ponad 200 tys. euro, które zostały zebrane w Neapolu i przewiezione następnie do Florencji, gdzie zapakowaliśmy je do zakupionych tam karetek. Przejechaliśmy nimi ponad 3300 km” - przypomina papieski jałmużnik.
Przywiozłem leki ratujące życie
Dodał, że na Ukrainę zawiózł też inne leki, które otrzymał z Klinik Gemelli oraz Apteki Watykańskiej. Są to przede wszystkim leki ratujące życie, które podaje się w karetkach. „To dla nich bardzo ważna pomoc, bardzo za to dziękowali” - powiedział kard. Krajewski.
Papieski jałmużnik wraca już do Rzymu. „Najpierw pociągiem do Rzymu do Lwowa, to ponad 1200 km. Potem będzie trzeba przedostać się przez granicę i z Krakowa czy Warszawy samolotem do Wiecznego Miasta” - dodaje kard. Krajewski.